Tak blisko, a tak daleko…. West Brom 3:3 Chelsea

West Brom rozegrało świetne 45 minut, ale to nie wystarczyła na piekielnie mocną Chelsea.

Ostatni w tabeli zespół West Brom podejmował u siebie Chelsea Londyn, która jest w trakcie absolutnej przebudowy zespołu. Roman Abramowicz – właściciel Londyńskiego klubu wydał na transfery min. takich gwiazd jak Kai Havertz czy Timo Werner grubo ponad 120 milionów funtów. Oczywistym faworytem spotkania wydawał się być zespół Chelsea, ale absolutnie nie można było skreślać beniaminka, który wciąż czeka na swoje pierwsze punkty.

Spotkanie rozpoczęło idealnie dla graczy Slavena Bilicia, już w 4 minucie spotkania Hal-Robson Kanu popisał się niesamowice precyzjnym uderzeniem i zmieścił piłke idealnie przy długim słupku bramki strzeżonej przez Caballero. Zespół z Londynu rzucił się do odrabiania strat, lecz na ich nieszczęście w 25 minucie spotkania fatalny błąd popełnił zarazem kapitan jak i debiutant w ekipie The Blues; Thiago Silva. Pomyłkę Brazylijczyka wykorzystał idealnie po raz drugi w tym spotkaniu Robson Kanu. Drużyna z The Hawthorns nabrała wiatru w żagle i rzuciła się do gardeł zawodników z Londynu i już 2 minuty później podwyższyli prowadzenie na 3:0.

Gracze Slavena Bilicia wręcz podręcznikowo rozegrali rzut rożny i strzałem głową Kyle Bartley posłał piłke do siatki rywala po raz 3 w tym spotkaniu. Pomimo ciągłych i co raz to groźniejszych ataków rywala, Londyńczycy bili głową w mur, szczęście ewidentnie nie dopisywało Tammyemu Abrahamowi, który zmarnował dwie 100% sytuacje. Za to szczęścia co nie miara miała drużyna z West Bromu, która dodatkowo była zabójczo skuteczna. The Baggies oddali w całym spotkaniu zaledwie 3 strzały na bramkę rywala i wszystkie 3 zaminili na bramkę. Czapki z głów.

2 połowa była pełna emocji, nawet Quentin Tarantino nie pokusiłby się o tak dramatyczny scenariusz.

Na drugą połowę wyszła kompletnie inna drużyna. Po raz kolejny zawodnicy Slavena Bilicia zostawili swoje umiejętności i ducha walki w szatni. Chelsea absolutnie zdominowała West Bromwich, co było do przewidzenia, lecz nie można było się spodziewać tak źle dobranej taktyki przez Slavena Bilicia. The Baggies postanowili kompletnie się zamurować przed szesnastką Sama Johnstona i nie oddali nawet jednego celnego strzału na bramkę rywala. Już 10 minut po wznowieniu drugiej połowy kapitalnym uderzeniem popisał się Mason Mount, czym samym wysłał ogromny impuls i nadzieje dla zarówno piłkarzy jak i kibiców Chelsea Londyn. Bramka młodego Anglika zasiała niesamowitą panikę u graczy Albionu, ponieważ z każdą minutą Chelsea była coraz bliżej bramki na 3:2 co nie mogło zwiastować nic dobrego.

W 70 minucie wprowadzony na boisko na początku drugiej połowy Callum Hudson Odoi wraz z Kaiem Havertzem świetnie rozegrali piłkę i po dwójkowej akcji i precyzyjnym strzale Anglika było już tylko 3:2. Pod bramką The Baggies był coraz większy kocioł a temperatura u kibiców Albionu rosła z sekundy na sekundę. W 93 minucie strzał na bramkę oddał zawsze groźny Timo Werner, lecz jego uderzenie odbił bramkarz West Bromu, na nieszczęście kibiców piłkarzy z The Hawthorns piłka wpadła wprost pod nogi Abrahama, który ponownie wkupił się po dwóch zmarnowanych wyśmienitych okazjach w łaski kibiców Chelsea. Emocje były jeszcze przez następne 2 minuty, ponieważ dopatrywano się zagraniu ręką jednego z graczy Chelsea. W ostatecznym rachunku bramka została uznana. Euforia w Londynie, rozpacz w West Bromwich.

Kogo zadowala wynik 3:3? Wszystkich i nikogo.

Wynik 3:3 jest średnio zadowalający dla obu ekip, aczkolwiek obie drużyny powinny bardzo szanować zdobycz 1 punktową. Dlaczego? Gdyby ktokolwiek powiedział, że zespół Slavena Bilicia będzie prowadził 3:0 z zespołem naszpikowanym gwiazdami; Chelsea Londyn to najprawdopodobniej najpierw dostałby sporą dawkę paracetamolu a następnie zostałby wysłany na dział psychiatryczny w Sandwellowskim szpitalu. A jednak, futbol piszę najpiękniejsze i najmniej spodziewane scenariusze.

Drużyna Chelsea pomimo tego, że była zdecydowanym faworytem tego spotkania również powinna się cieszyć z 1 punktu. Ich gra w pierwszej połowie wołała o pomstę do nieba, a przede wszystkim przegrywali aż 3:0 po 25 minutach. Szacunek należy się obu drużynom, West Bromowi za skuteczność i śmiałość w atakach w pierwszej połowie spotkania. Chelsea zaś zaimponowała determinacją i wolą walki. Było to wspaniałe spotkanie, pełne bramek, jakości i przede wszystkim emocji.

Dodaj komentarz