West Brom 0:3 Leicester City
Porażka drużyny z West Bromwich nie jest jedyną złą wiadomością. Kamil Grosicki nawet nie podniósł się z ławki rezerwowych.
Po 2 latach absencji w Premier League drużyna z The Hawtorns powraca na salony. Już po pierwszym spotkaniu można śmiało ocenić, że nie będzie łatwo im na salonach pozostać. Nadzieję wśród kibiców były dość spore, zarząd West Bromu dokonał kilku ciekawych transferów, a co najważniejsze udało im się zatrzymać swoich najważniejszych zawodników. Zdecydowanie najgłośniejszym transferem był transfer Diangangi, który dołączył do Albionu za kwotę 12 milionów funtów z West Hamu United oraz Matheus Pereira, który został wykupiony ze Sportingu Lizbona za 8 milionów funtów. Rozsądne transfery za ponad 20 milionów funtów pozwoliły kibicom marzyć o otwarciu sezonu z wysokiego C.
Drużyna Albionu wyglądała naprawdę solidnie w pierwszej połowie spotkania, stworzyli sobie 5 dogodnych sytuacji podbramkowych oraz wywalczyli 2 rzuty rożne. Ofensywne nastawienie ‘The Baggies’ było dość zaskakujące, ponieważ Slaven Bilić wystawił defensywną formację i mieli skupiać się głównie na bronieniu własnej bramki i szybkich kontratakach.
Im bliżej przerwy, tym gorzej to wyglądało i Leicester City było bliżej zdobycia bramki na 1:0. Dwoma świetnymi interwencjami popisał się Sam Johnstone, który 2 razy obronił strzały napastnika ‘Lisów’ Harvyego Barnesa.
W 2 połowie beniaminek z West Bromu został zdeklasowany przez piątą najlepszą drużynę zeszłego sezonu; Leicester City. Strzelaninę na stadionie The Hawtorns rozpoczął najnowszy nabytek Leicester, Timothy Castagne, który w 56 minucie spotkania uderzeniem głową posłał piłkę pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Johnstone’a. Po zdobyciu bramki przez Belga, West Brom spoczęło na laurach a ich morale wynosiły mniej niż 0, na skutek czego w 2 połowie drużyna Albionu nie oddała żadnego strzału na bramkę, przy aż 7 okazjach Leicester City. W 74 minucie spotkania Kyle Bartley sfaulował Jamiego Vardy’ego i sam poszkodowany zamienił 11stkę na bramkę mocnym strzałem w dolny róg bramki, 10 minut pózniej Vardy ponownie został sfaulowany w polu karnym i podwyższył prowadzenie na 3:0 czym samym zakończył jakiekolwiek szansę na chociaż jeden punkt.
Podsumowując: Przez pierwsze 45 minut drużyna prowadzona przez Slavena Bilicia wyglądała jak na beniaminka ponadprzeciętnie, ale swoje ponadprzeciętne umiejętności zawodnicy Albionu zostawili w szatni wraz ze swoim duchem walki.